W tym szaleństwie jest… moda. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do odjechanego designu linii Nike Air Max, ale trzeba pamiętać, że nie zawsze tak było. Ten typ sneakersów mógł nigdy nie wejść do masowej produkcji. Gdy projektant Tinker Hatfield w 1987 pokazał światu schowany dotychczas w podeszwie buta system amortyzacji, dla wielu wyglądało to jak wypadek przy pracy. W końcu nie każdy lubi odsłonięte instalacje awangardowego Centre Pompidou, a to właśnie tym budynkiem inspirował się twórca kultowych dziś modeli. Na szczęście DNA oregońskiej marki zawsze było odrobinę szalone. A „dziurawe buty” wkroczyły na ulice i jak dotąd nigdzie się nie wybierają.
Frank Rudy presents. Jak to się zaczęło?
Przede wszystkim: znacznie wcześniej, bo już w 1977 roku. To wtedy M. Frank Rudy, inżynier aeronautyki, który wcześniej pracował przy projektowaniu silników rakietowych, zaproponował marce prawdziwy odlot. Ten pomysł to innowacyjny system amortyzacji, który dziś spotkasz zarówno w reedycjach klasyków z przełomu lat 80. i 90., jak i w nowych modelach, takich jak Air Max Pulse.
Technologia Air, bo to o niej oczywiście mowa, po raz pierwszy pojawiła się w podeszwie modelu Nike Air Tailwind – wtedy jeszcze ukryta w jej konstrukcji. Poliuretanowa kieszonka ze sprężonym heksafluorkiem siarki (później zastąpionym azotem) okazała się perfekcyjnym amortyzatorem, co szybko docenili zawodowi sportowcy: ten system amortyzacji posiadają m.in. kultowe Air Jordan 1, zaprojektowane dla słynnego koszykarza.
Buty Nike Air Max: wielkie otwarcie
Pod koniec lat 80. szef „Innovation Kitchen” w firmie Nike podjął decyzję o stworzeniu ażurowej podeszwy z przeźroczystym „okienkiem”. Tak wyeksponowana poduszka gazowa, czyli technologia Air Max, nadała butom zupełnie nowy charakter. Chunky sylwetka, charakterystyczna dla późnych lat 80., zyskała dzięki niej lekkość i awangardowy vibe. Pomysł chwycił – i to na skalę, której pewnie nie spodziewali się sami twórcy. Pierwsze modele z serii – Nike Air Max 1, a szczególnie wciąż popularne Nike Air Max 90 – okazały się przełomem w historii marki.
Nike Air Max 90
Kultowe wersje i ewolucja amortyzacji – lata 90.
Air Maxy, ta streetwerowa legenda, mocno kojarzy się z latami 90. Nic dziwnego – w końcu to właśnie wtedy powstało kilka najbardziej znanych odsłon tych sneakersów. Które z nich warto znać?
- Nike Air Max 2: bo to model, w którym zadebiutowała unowocześniona, czterokomorowa poduszka gazowa z dwoma różnymi poziomami ciśnienia w poszczególnych częściach. Dziś w sprzedaży znajdziesz ich młodszego brata, czyli Air Max 2 Light – sprawdź koniecznie, jeśli lubisz geometryczne, dynamiczne wzory na cholewkach.
- Nike Air Max 95: bo to pierwsze sneakersy, które dorobiły się poduszki gazowej nie tylko pod piętą, ale też pod palcami. Nawet jeśli to nie technologia Air Max kręci Cię najbardziej, zwróć uwagę na design. Projekt tego modelu jest inspirowany ludzkim ciałem: od pasków na sznurówki nawiązujących do budowy żeber, przez poziome pasy na cholewce naśladujące mięśnie, aż do podeszwy inspirowanej ludzkim kręgosłupem.
- Nike Air Max 97: bo to kolejny upgrade systemu Air Max. Tym razem poduszka gazowa została umieszczona na całej długości stopy (a wszystko po to, żeby chodziło Ci się jeszcze lepiej). Nie zapominajmy też o charakterystycznym wzorze cholewki, inspirowanej, jak twierdzi ich projektant Christian Tresser, kroplą uderzającą w taflę wody. Wzór ten znajdziemy także w innych modelach serii, m.in. Nike Air Max 98, znanych także jako „97 na sterydach”.
Te modele pokazują, że Nike nigdy nie śpi – a kultowe technologie wciąż pojawiają się w nowych odsłonach. A to wciąż początki. Kulminacja odjechanych pomysłów przypada tu na przełom 2. i 3. dekady XXI wieku.
Air Maxy: ewolucja i rewolucje
Dlaczego akurat wtedy? Inspiracją dla projektantów staje się 30 rocznica powstania modelu Air Max 1. No i pozwalają sobie zaszaleć – efektem są spektakularne Nike Air Vapormax, słynące nie tylko z przypominającej skarpetę cholewki z innowacyjnego materiału Flyknit, ale też z (przede wszystkim) z podeszwy, która w całości jest poduszką gazową. A raczej całym systemem poduszek, sprężających się i rozprężających podczas chodzenia. Z kolei trzydziestolecie premiery modelu 90 marka uczciła wypuszczając na rynek buty Air Max 2090, które nawiązują do kultowej Dziewięćdziesiątki, a jednocześnie przyciąga uwagę futurystycznym designem (spójrzcie na ten tył!) oraz przeskalowaną poduszką gazową pod piętą, o 200% większą, niż w modelu 90.
Hold your Air Max!
Zmieniła się też funkcja kultowych sneakersów. Aż do 2018 roku Air Maxy powstawały jako buty biegowe (co się z nimi działo, kiedy wpadały w ręce sneakerheadów, to już inna historia) Przełomem w sprawie okazały się Air Max 270: buty z najwyższą w historii marki poduszką gazową pod piętą, stworzone już nie tyle z myślą o sporcie, ile o codziennym komforcie swoich fanów. Stało się: sekcja lifestyle ma teraz system Air Max dla siebie. Choć wcześniej tak naprawdę też nie trzeba było w nich biegać. Serio. Nikt tego nie sprawdzał.
Sny o lataniu: ciąg dalszy nastąpi
Kiedy myślisz, że już nic Cię nie zaskoczy, Nike wypuszcza kolejny model. Na przykład Air Max DN8, z systemem amortyzacji opartym na 8 rurkach ze sprężonym powietrzem, rozmieszczonych od pięty po palce, które, dzięki idealnie dobranym poziomom ciśnienia, gwarantuje jednocześnie wsparcie i responsywność. Jeśli nie jesteś technologicznym freakiem, to pewnie wystarczy Ci wiadomość, że są naprawdę wygodne – no i wyglądają jak z garderoby filmu science fiction. A to na pewno jeszcze nie koniec.
Go big or go home: to właśnie Nike. Marka umie też w retro i minimalizm, ale to spektakularne projekty są materiałem na najlepsze opowieści. Nie wierzysz? Stwórz swoją z JD.